czwartek, 20 lutego 2014

Piąty

Zakład / szpital psychiatryczny * godzin ósma rano


- Liso! - usłyszawszy głos pani Smith, poderwała się z krzesła. Jej opiekunka weszła do środka, a dziewczyna od razu zauważyła jej smutny wyraz twarzy. 
- Co się stało? - zapytała nastolatka. Dziś był ważny dzień. Miała dowiedzieć się z kim z rodziny będzie mieszkać i jeśli ktoś był to wyjdzie ze szpitala, a jeśli nie, trwałoby to dłużej. 
- Kochanie, nie znaleźliśmy nikogo z twojej rodziny, przykro mi. Ale wiesz.. pomyślałam o czymś - usiadła obok i spojrzała na blondynkę. - Nie będę mogła tutaj pracować, znajdę inną pracę, pomogą mi, a ty będziesz wtedy mieszkać ze mną, ja się będę tobą opiekować - powiedziała. 
- Proszę pani, ale ja tak nie mogę - odpowiedziała cicho. 
- Skarbie mówiłam wiele razy, nie zwracaj się do mnie "pani" tylko po imieniu - uśmiechnęła się. - I owszem możesz, czekają tylko na twoją zgodę i mogłabyś już dzisiaj wyjść. Ja przez kilka dni jeszcze będę pracować tutaj, dopóki nie będę miała nowej, dobrze płatnej pracy - mówiła z przekonaniem. Lisa nie wiedziała jak postąpić w tej sytuacji, nie miała w sumie innej okazji, jedynie.. dom dziecka. Ale nie chciała tam trafić. Skoro pani Smith tak bardzo tego chciała, mogła się zgodzić. 
- A mogę się zastanowić jeszcze? 
- Oczywiście, liczę na to, że się zgodzisz. To na razie zostawiam cię samą, jakby coś się działo, albo jakbyś już się zdecydowała wiesz co robić - podniosła się i pokazała guziczek na ścianie, który Lisa akurat bardzo często wciskała, bo lubiła towarzystwo. 
- Dobrze - kiwnęła głową, a młoda kobieta wyszła. Dziewczyna nie miała w ogóle się nad czym zastanawiać, od razu podjęła decyzję, że jednak zamieszka ze swoją opiekunką. Po pierwsze nie miała wyboru, a po drugie bardzo lubiła panią Smith. Była dla niej jak matka. Więc na pewno również zajęłaby się nią też dobrze. Kiedy została sama zaczęła wyjmować rzeczy ze swojej małej komody. Nie miała tam wiele ubrań. Wszystkie równo poskładała i ułożyła na łóżku. Wzięła wszystkie swoje obrazki ze ścian i ze stoliku zabrała swoje przybory, czyli tylko ołówek, gumkę do mazania i kilka kredek. Wcisnęła guzik na ścianie, a po chwili pojawiła się jej opiekunka. Lisa przytuliła się do niej mocno i powiedziała, że się zgadza. Pani Smith naprawdę się ucieszyła i razem dokończyły pakowanie jej rzeczy. O godzinie dziesiątej, wypis był gotowy, wszystko było gotowe. Lisa już nie mogła się doczekać. Przeszła z Kate po raz ostatni przez ten okropny korytarz, gdzie ci wszyscy ludzie patrzyli na nią i dziwnie się poruszali. Zawsze się ich bała, prawdopodobnie ona też taka była dwa lata temu, ale tego akurat już nie pamiętała. Nie chciała pamiętać. Kiedy wyszła z zakładu i poczuła świeże powietrze prawie łzy jej się zebrały w oczach z radości. Czuła się teraz najszczęśliwsza na świecie. Chciała już iść do szkoły i zacząć wszystko od nowa. Właściwie zapomniała już o całej swojej przeszłości, czasem pojawiały jej się okropne wspomnienia przed oczami, ale była przyzwyczajona do tego, znosiła to. 
Obie wsiadły do samochodu pani Smith, stojącego na parkingu. Blondynka była bardzo podekscytowana, bo nie pamiętała kiedy ostatnio jeździła autem, o ile w ogóle jeździła. Wrzuciła niewielką torbę do tyłu i zapięła pasy. W kilkanaście minut znalazły się pod domem opiekunki. Mieszkała bardzo blisko szpitala, musiała być tam na każde wezwanie właściwie, ale bardzo lubiła tę pracę. Pani Smith mieszkała skromnie. Zaprowadziła Lisę do domu i od razu do jej pokoju. Był mały i przytulny akurat dla nastolatki. 
- Na razie jest tu byle jak, bo nie wiedziałam, że będziesz mieszkała ze mną, ale coś z tym zrobimy za jakiś czas, dobrze? - zapytała z uśmiechem rozglądając się po pokoju. Ściany były pomalowane na niebiesko, meble z jasnego drewna, Lisa zauważyła, że na ścianie były ledwo zauważalne jaśniejsze ślady jakby coś tam wcześniej stało, przypominało bok łóżeczka dla dziecka. Przeszła jej przez głowę pewna myśl, ale jeśli było tak jak myślała, nie chciała pytać. Łóżko Lisy było pod oknem, co najbardzo jej przypadło do gustu. - Rozgość się, a ja pójdę zrobić nam coś do jedzenia. 
- Dobrze - odpowiedziała nieśmiało, a Kate wyszła, zamykając za sobą drzwi. Lisa usiadła na łóżku z uśmiechem i odłożyła torbę. Przypatrywała się jednak ciągle tamtemu miejscu na ścianie. Ale pani Smith, mówiła, że nie ma dzieci, może coś się stało, pomyślała. Kiedyś na pewno o to spyta, ale nie tak od razu. Nagle następna rzecz przykuła jej uwagę. Na biurku leżały podręczniki i nowe zeszyty. Uśmiechnęła się szerzej i zerwała się, po czym pobiegła na dół o mało nie przewracając się na schodach. 
- Uważaj - zaśmiała się kobieta w kuchni. 
- Te podręczniki i w ogóle to do mnie do szkoły? - zapytała niepewnie. 
- A no tak, właśnie. Kiedy wczoraj dowiedziałam się, że nikogo nie znaleźli i postanowiłam, że zamieszkasz u mnie, pojechałam kupić ci rzeczy do szkoły. Wiesz zakład załatwił ci już szkołę tydzień temu, więc za kilka dni tam pójdziesz. 
- Jeju jak fajnie, dziękuje! - ucieszyła się nastolatka. Bała się trochę szkoły, ale to była jedyna rzecz, która najbardziej może ją przywrócić do normalności. Pozna nowych ludzi, zawrze nowe przyjaźnie, zacznie się uczyć. 
- Nie masz za co dziękować kochanie - pogłaskała ją po plecach. - Zaraz będzie gotowe, poczekaj jeszcze chwilkę - dodała patrząc na przyrządzany posiłek. Blondynka kiwnęła głową - Jak zjemy to porozmawiamy co zrobić z twoim pokojem. 
- Nie trzeba nic zmieniać, mi odpowiada taki. 
- Ale nie wolałabyś jakichś dziewczęcych kolorów? - zapytała zdziwiona Kate. 
- Mi to naprawdę obojętne proszę pani - odpowiedziała. 
- Kate, nie pani. Teraz mieszkasz ze mną to tym bardziej zwracaj się do mnie po imieniu - pogłaskała ją po głowie i wskazała na salon. - Jak chcesz idź obejrzyj coś w telewizji, ja już nakładam na talerz. 
Nastolatka poszła posłusznie do pokoju i usiadła na kanapie. Włączyła ostrożnie telewizor i zaczęła oglądać jakiś dramat, bo nie było nic ciekawszego. Po chwili pojawiła się pani Smith trzymając w dłoniach dwa talerze. Jeden dała dziewczynie. Lisie bardzo smakowało, bo w szpitalu nie jadła tak dobrego jedzenia, chociaż teraz jadła zwykłego schabowego i ziemniaki. W szpitalu ziemniaki zawsze były odgrzane, a mięso nie zawsze świeże. Zjadła bardzo szybko, podziękowała i poszła po sobie pozmywać. 
- Nie musisz Liso! - krzyknęła z pokoju kobieta. Dziewczyna nie odpowiedziała i dokończyła zmywać talerz. Wróciła od razu do salonu, żeby posiedzieć ze swoją opiekunką. 
- Dziękuje, naprawdę. Podoba mi się tutaj - uśmiechnęła się blondynka, a pani Smith zrobiło się bardzo miło. 



Dom Kaulitzów


James wszedł do domu po cichu jak zawsze. Odłożył plecak na ziemi i zdjął buty, a później bluzę powiesił na wieszak. Wziął z powrotem na ramię torbę i poszedł do góry do swojego pokoju. Zdążył się już zadomowić u bliźniaków, szczególnie, że mieszkali sami, więc był tylko z kumplami, było mu łatwiej. 
Wyjął książki i zeszyty po czym zaczął pilnie odrabiać lekcję i uczyć się na następny dzień. Nagle usłyszał trzaśnięcie drzwi. 
- Jest ktoś?! - to był głos jego przyjaciela Toma. Brunet oderwał się od nauki i zszedł na dół. - O jesteś! Słuchaj wybieramy się na kręgle ze znajomymi, chcesz iść z nami? 
- Nie mogę, muszę się uczyć, przepraszam - odpowiedział. 
- No chyba żartujesz, James.. Kiedy ostatnio na kręglach byłeś? - spytał, a kumpel się nie odezwał. - No właśnie, więc musisz z nami iść. 
- Stary ja mam szkołę, ty nie i możesz się bawić non stop, ja nie i tyle. Przepraszam. 
- Oj dobra dobra nie bulwersuj się tak bla bla - wszedł głębiej do pomieszczenia i oparł się o jakąś komodę. 
- Tom ty jesteś pijany? - zdziwił się James. Nie znał przyjaciela od takiej strony, odkąd spotkali się pierwszy raz od długiego czasu zachowywał się odpowiedzialnie, dzisiaj było już inaczej. 
- Nieee, co ty wygadujesz, jestem trzeźwy - prawie się przewrócił zdejmując bluzę. 
- Nie możesz iść na kręgle, jesteś pijany, weź prysznic bo teraz zaczynam czuć, że na serio śmierdzisz piwem - stwierdził brunet odsuwając się lekko ze zniesmaczoną miną. 
- Przestań biadolić, chodź z nami na te kręgle. 
- Uczę się Tom, ja nie mam tyle wolnego co ty. Masz pracę owszem, ale pracujesz mniej niż ja muszę się uczuć, chodzę do liceum, matura przede mną, którą chce zdać. Nie idę na żadne kręgle, ani teraz, ani jutro, ani pojutrze - mówił stanowczo. Kaulitz znów prawie by się przewrócił więc James wziął go pod ramię i zaprowadził do salonu, gdzie Tom mógł usiąść. 
- Tej! Wiesz kogo ja dziś widziałem? A wiesz? Wiesz? Tą twoją koleżaneczkę ze szpitala wchodziła do jakiegoś domu z jakąś babą. Ona już w szpitalu nie jest?! 
- Nie podnoś tonu niepotrzebnie, ok? Nie jest już w szpitalu, przecież miała stamtąd wyjść, byliśmy ostatnio u niej to słyszałeś - przypomniał. 
- A no tak, a Bill myśli, że ja przegram - wybuchnął śmiechem gitarzysta. 
- Co przegrasz?
- No zakład - zaśmiał się znów. - Mam ją przelecieć. Uda mi się nie? Ty jesteś moim przyjacielem, wierzysz we mnie, co nie? 
James nagle zagotował się ze złości i wstał szarpiąc kumpla za koszulkę. 
- Nie! Nie wierzę w ciebie! I ci tego zabraniam! Jeżeli nie wiesz co ta dziewczyna przeszła, to się do niej nie zbliżaj! - warknął przez zaciśnięte zęby. To, że mieszkał u nich, nie znaczyło, że całe życie będzie musiał im się przymilać. Nie musieli mu tego proponować, mógł równie dobrze mieszkać u cioci, a jeśli chodziło o Lisę, zawsze stawał za nią murem. 
- Ha ha, James spooooko, luuuuz. Ja jej zagwarantuje przyjemność - sądził, że taki tekst uspokoi kolegę. Brunet jeszcze bardziej zaczął się denerwować kiedy Tom mówił takie rzeczy. 
- Nie tkniesz jej - syknął. 

Cdn...

###
Nie będę się tłumaczyła z długiej nieobecności, bo każdemu pewnie czasem nie chce się pisać. Liczę na kilka komentarzy, do następnej notki, pozdrawiam ;)

zapraszam na mojego bloga o JB I only have one life and i only wanna live it with you...