dwa dni później * Zakład/szpital psychiatryczny
Przetarła mocno oczy, a później otworzyła je. Obraz miała jeszcze lekko zamazany, bo dopiero przed chwilą się obudziła. Przypominała sobie co zrobiła wczoraj przed snem. Żałowała i to bardzo. Nie z powodu samego czynu, bo pomogło jej to, już nie pamiętała kiedy ostatnio to zrobiła, ale żałowała z tego powodu, że bała się, jeśli ktoś to tutaj zobaczy. Mogło to przedłużyć jej pobyt tutaj, a tego nie chciała w żadnym wypadku. Nie czuła się już tak jak kiedyś, czuła się normalnie, jakby nie miała żadnych przykrych wspomnień. Pamiętała je, ale nie prześladowało to ją tak bardzo jak na początku pobytu tutaj. Kiedy wczoraj zobaczyła tu tego chłopaka, czuła przez chwilę jakby wszystko wróciło, już nie wspomnienia o ojcu, tylko o jej zniknięciu na calutki rok. To było też najgorsze wspomnienie, a tamten chłopak uczestniczył w tym, na samym początku, może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale zrobił to, skrzywdził ją, to jego będzie pamiętała, bo on był pierwszym i to właściwie jakby on jej pokazał co będzie musiała przeżywać przez cały czas, jak jej tak mówiono. Odetchnęła jednak na końcu kiedy sobie to przypominała, ktoś ją uratował, pomógł jej. Miała wtedy iść w tym samym celu, ale ten ktoś zobaczył jej strach w oczach, ten ból, mimo straty pieniędzy, wziął ją na policje i to wszystko się skończyło. Nie miała teraz pojęcia kto to, ale będzie wdzięczna do końca życia.
Spojrzała na swoje ręce, znowu to samo co dwa lata temu, gdy tu trafiła. Łzy spłynęły jej po policzkach, to wszystko było jego winą, tylko dlatego, że go zobaczyła, może zaprzepaścić jej szansę, na wcześniejsze wydostanie się stąd.
Usłyszała kroki z korytarza, więc była przekonana, że to pani Smith. Zaciągnęła szybko rękawy do nadgarstków, żeby zakryć świeże rany i usiadła jakby nigdy nic.
- Witaj Liso - zdziwiła się jednak, kiedy ujrzała w drzwiach swojego lekarza i psychiatrę.
- Dzień dobry - odpowiedziała cichym, delikatnym głosem i uśmiechnęła się mizernie. Obaj mężczyźni weszli do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Lekarz usadowił się obok pacjentki, a drugi usiadł na krześle na przeciwko dziewczyny. Oboje uśmiechali się do nastolatki.
- Słuchaj Liso, mamy dobrą wiadomość, sesja z psychiatrą jak widzisz została przełożona na dzisiaj, przepraszam, że pani Smith nie poinformowała cię wcześniej, ale sam dowiedziałem się dzisiaj. Sam pan White dowiedział się dziś, że ma odwołaną jedną konsultację, więc postanowił, że może dziś się spotkać z tobą, to nie potrwa długo, chyba się zgadzasz tak? - mówił doktor.
- Tak oczywiście - odparła entuzjastycznie. - Byle tylko najszybciej stąd wyjść - mruknęła pod nosem, czego nie słyszeli i o to jej chodziło.
Stadtpark * około godziny dwunastej
- Może nie rzucaj aż tak daleko tego kija? - zapytał lekko zmartwiony James, patrząc jak Tom bawi się z psem. Gitarzysta rzucał Scotty'emu patyka, a on biegał tak daleko, że znikał im czasem z oczu.
- Spokojnie, nie zgubi się - zapewnił go Bill stojący obok.
- A jak tak? Tak daleko rzucasz, może nas nie znaleźć potem z powrotem - powiedział patrząc na dalszą zabawę właściciela z pupilem.
- James, uspokój się, znajdzie - uśmiechnął się starszy z braci, opierając dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Jak uważasz - westchnął tylko. - A ja mogę mu rzucić? - zapytał trochę niepewnie. Kumpel pokiwał tylko głową z bananem na twarzy i dał mu kija. Brunet zamachał się i rzucił tak, że Scotty zniknął im od razu z oczu biegnąc za kawałkiem drewna.
- A ty mi mówisz, że to ja nie powinienem za daleko rzucać - zaśmiał się dredowłosy. Zwierzak jednak od dłuższego czasu nie wracał, więc zaczęli się martwić. Zmierzyli w ślady psa, a kiedy już minęli drzewa zobaczyli go jak się podlizywał jakiejś dziewczynie, która była jeszcze z inną kobietą. Merdał ogonem, szczekał, lizał po rękach, cieszył się.
- To ja po niego pójdę, przy okazji pogadam z Lisą - oświadczył James i pobiegł do koleżanki, do której właśnie podbiegł Scotty.
- Tom.. Wczoraj znowu poszedłeś na jakąś imprezę i pewnie byłeś z jakąś laską i pewnie paparazzi....
- Bill skończ! Może przestałem? Może wcale nie byłem na żadnej imprezie - mruknął, oczywiście nie zgodnie z prawdą.
- Nie wiem za kogo ty się masz, za jakiegoś Boga seksu? - zadrwił młodszy bliźniak. Czuł nawet wstręt i obrzydzenie do brata. Jak można być tak blisko z osobą, której się nie zna. Przecież w takiej sprawie chodzi o miłość. Jeśli człowiek bardzo kocha kogoś i nie ma już jak tego lepiej udowodnić, to po prostu oddaje się tej drugiej osobie. Najwyraźniej Tom oddawał się tak każdej kobiecie w jego życiu.
- Może tak. Myślisz, że nie byłbym w stanie przelecieć dziewczyny? Ja jestem w stanie zrobić wszystko i do wszystkiego nakłonić nawet najbardziej oporną, jaką znajdziesz - odpowiedział pewny siebie i założył ręce na piersi.
- Ha! Dobre - Bill pokiwał głową ze śmiechem.
- Chcesz się założyć? - gitarzysta wystawił rękę w stronę brata, patrząc na niego poważnie.
- O co ty chcesz się zakładać? Ja nie będę się bawił w takie bzdury - mruknął wokalista odsuwając dłoń bliźniaka od siebie.
- A co? Boisz się, że przegrasz? No dalej Bill. Załóżmy się, że przelecę jakąkolwiek dziewczynę, którą mi wyznaczysz - powiedział, a jego brat zmarszczył lekko brwi. - Jeśli ja wygram to.. no właściwie wystarczy mi sama satysfakcja i seks, a jeśli ty wygrasz? Masz jakieś życzenia?
- Mam. Jeśli ja wygram, ty przeżywasz celibat przez calusieńki rok. I nie ma, że nie dasz rady. Bez żadnego seksu i nawet bez żadnego całowania, przytulania, no przytulnie jedynie z jakąś koleżanką, ale żadnego łapania za tyłek, nawet za rączkę, czy za paluszek. Rozumiesz? Totalny celibat, przez cały rok, żeby David był raz z ciebie zadowolony, że z dziewczyną nikt cię nie widział - skończył patrząc na brata, a on stał z lekko uchyloną buzią. Jednak zamknął ją po chwili i spoważniał.
- Dobra! Czyli mamy zakład - oświadczył gitarzysta. - Tylko wyznacz mi jakąś laskę..
- Tamta - uśmiechnął się cwanie Bill. Wskazał oczami dziewczynę, przy której stał właśnie James. Tom najpierw zmierzył ją wzrokiem. Blondynka, miała delikatną twarz, taką niewinną. Nie była uśmiechnięta, ale nie wydawała też pozoru smutnej, miała obojętną minę.
- Widziałem ją wtedy w szpitalu jak byłem po Jamesa, serio mam się umawiać z psycholką? - mruknął niezadowolony.
- Tak samo może myślałeś o Jamesie jak był tam, co? Z tego co James mi opowiadał to zaczął wychodzić poza szpital kiedy już zbliżał się termin jego wypisu stamtąd, więc może nie komentuj tak, nawet jej nie znasz - odparł mądrze.
- Dobra, koniec tematu. Jest zakład, tamta laska, spoko. James już idzie.. - oboje ogarnęli się i patrzyli na przyjaciela jak wraca do nich z psem.
- Wszystko ok? - zapytał patrząc na nich, wydawali się zdezorientowani.
- Tak, tak - mruknęli razem.
- To gdzieś idziemy teraz? - zapiął psa i spojrzał na nich. Kiwnęli głowami i wszyscy ustalili, że idą coś zjeść.
###
Cóż wiem, że krótki, ale może to taka mała kara, bo jestem naprawdę zawiedziona tym, że pod pierwszym i drugim odcinkiem były tylko po dwa lub trzy komentarze, a jakoś przy prologu więcej (dokładnie sześć od różnych osób). Biorąc jeszcze pod uwagę to, że np. pod pierwszym odcinkiem pojawiła się nowa czytelniczka, więc tak naprawdę powinno być chyba po siedem komentarzy, prawda? Nie pomijając tego, że jest pełno osób, które np nie mają konta i przecież nie wymyślą jednego zdania na komentarz anonimowy (ironia). A czemu nikt nie komentuje skoro widzę, że wyświetleń odcinka, w każdym jest tyle samo? Jest po czterdzieści wyświetleń każdego odcinka, a ostatnio po dwa, trzy komentarze, to naprawdę dołuje. Ja przyznam szczerze, że nie czytam wszystkich opowiadań, nie czytam większości jakie pojawiają się na FFTH, bo nie mam czasu, ale niektóre czytam, a te które czytam, to na pewno komentuję. Nie czepiam się was, ale jeśli będą komentarze, będą odcinki bardziej zadowalające. To zależy od was, zresztą mi nikt nie każe tego pisać. Więc jeżeli czytacie i chcecie kolejnych odcinków, to komentujcie.
Pozdrawiam czytelników, którzy zostawiają po sobie ślad ;*
###
Cóż wiem, że krótki, ale może to taka mała kara, bo jestem naprawdę zawiedziona tym, że pod pierwszym i drugim odcinkiem były tylko po dwa lub trzy komentarze, a jakoś przy prologu więcej (dokładnie sześć od różnych osób). Biorąc jeszcze pod uwagę to, że np. pod pierwszym odcinkiem pojawiła się nowa czytelniczka, więc tak naprawdę powinno być chyba po siedem komentarzy, prawda? Nie pomijając tego, że jest pełno osób, które np nie mają konta i przecież nie wymyślą jednego zdania na komentarz anonimowy (ironia). A czemu nikt nie komentuje skoro widzę, że wyświetleń odcinka, w każdym jest tyle samo? Jest po czterdzieści wyświetleń każdego odcinka, a ostatnio po dwa, trzy komentarze, to naprawdę dołuje. Ja przyznam szczerze, że nie czytam wszystkich opowiadań, nie czytam większości jakie pojawiają się na FFTH, bo nie mam czasu, ale niektóre czytam, a te które czytam, to na pewno komentuję. Nie czepiam się was, ale jeśli będą komentarze, będą odcinki bardziej zadowalające. To zależy od was, zresztą mi nikt nie każe tego pisać. Więc jeżeli czytacie i chcecie kolejnych odcinków, to komentujcie.
Pozdrawiam czytelników, którzy zostawiają po sobie ślad ;*